Drukuj  

Seminaria materiały: styczeń 2005


Pośmiertny triumf Hitlera
Zuzanna Schnepf

O wpływie traumatycznych przeżyć wojennych na późniejsze życie ocalałych z Holocaustu i pomocy terapeutycznej dla nich opowiadali psycholog Łukasz Biedka i psychiatra Krzysztof Szwajca na seminarium w Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS PAN w ostatni czwartek stycznia (27. 01.).

Obaj goście seminarium należą do zespołu psychoterapeutycznego kierowanego przez prof. Marię Orwid i prowadzą warsztaty terapeutyczne przy, powstałym w 1991 r., Stowarzyszeniu Dzieci Holocaustu dla ocalałych z Zagłady, a także ich dzieci. Jak się okazuje doświadczenie Holocaustu w wielu przypadkach odcisnęło piętno nie tylko na życiu tych, którzy przeżyli, ale także na ich potomkach. „Poranienie wojną” nie mogło nie mieć wpływu na powojenne życie Ocalałych, zwłaszcza na ich stosunki z najbliższymi. Przeżyta trauma powodowała (i nadal powoduje) napady lęku, poczucie krzywdy, osamotnienia i niemożności zapełnienia pustki po bliskich, izolację, trudności w relacjach z otoczeniem, lęk o bliskich, nadwrażliwość na wszelkie przejawy antysemityzmu, nieustanne zatroskanie.

Łukasz Biedka przedstawił zespół najczęstszych zachowań, z którymi spotyka się wśród uczestników warsztatów należących do pokolenia Ocalałych, wyodrębniając specyficzną grupę Żydów polskich (mieszkających w Polsce). To, które z zachowań występuje u danej osoby i w jak dużym natężeniu, zależy od indywidualnych przeżyć w czasie wojny. Np. dużo mniejsze możliwości rozładowania napięcia mieli ci, którzy stale przebywali w kryjówce po stronie „aryjskiej”, skazani na bierne oczekiwanie.

Milczenie i tożsamość

- Po wojnie milczeli wszyscy na całym świecie, ale w różnych miejscach na ziemi to milczenie było różne – mówił Łukasz Biedka.

Wspólnym mianownikiem dla milczenia była obawa przed niezrozumieniem doświadczeń wojennych przez otoczenie, przed narażeniem krewnych na zetknięcie się z koszmarem Holocaustu, o którym nie mieli pojęcia. Obawy te były głównym motywem omijania tematu Zagłady przez Ocalałych w Stanach Zjednoczonych. W Izraelu czynnikiem nie mniej ważnym była niechęć do wszystkiego co słabe, nieporadne i uległe, która stała się hasłem programowym nowo utworzonego państwa. W Polsce przyczyny milczenia były najbardziej paradoksalne. Pomimo, że skończyła się wojna, Hitler został pokonany, a nazistowskie Niemcy przestały istnieć, Żydzi, którzy nie wyemigrowali nadal ukrywali swoje pochodzenie. Atmosfera powojenna nie sprzyjała „ujawnianiu się”. Wiele osób posiadających z czasów wojny „aryjskie” papiery nie wracała do swojego żydowskiego nazwiska. Rodzice długo zwlekali z powiedzeniem dzieciom o ich pochodzeniu, chcąc ochronić je przed „żydowskim losem”, napiętnowaniem społecznym, które w różnych sytuacjach mogło je dotknąć. Milczeniem otaczano coraz więcej obszarów, tak by zmniejszyć ryzyko ujawnienia „tajemnicy”.

O swoich korzeniach dzieci, otrzymujące całkowicie „polskie” wychowanie (nierzadko katolickie), dowiadywały się średnio w wieku od 12 do 18 lat. Rodzice decydowali się na ten krok w obliczu jakiegoś wydarzenia, świadczącego o dojrzałości dziecka lub wręcz przeciwnie – w sytuacji, gdy dziecko powtarzało zasłyszane w szkole antysemickie odzywki. Znamienne jest to w jaki sposób informowano o żydowskich korzeniach z punktu widzenia czysto językowego. Najczęściej rodzice mówili dziecku, że jest „żydowskiego pochodzenia”, nie zaś, że „jest Żydem” – oznaczało to, że w rodzinie ktoś kiedyś był Żydem, ale tej osoby już nie ma, a zatem jest to daleka przeszłość.

Wydaje się, że problem ukrywania i ujawniania swoich korzeni nadal istnieje wśród polskich Żydów (choć już nie w takim stopniu jak do 1989 r.). Ciekawym może wydać się fakt, że ostatni spis powszechny, w którym należało podać narodowość, nie wzbudził niepokoju wśród uczestników warsztatów Łukasza Biedki i Krzysztofa Szwajcy. Dużo większe emocje wywołuje u nich zadawanie dzieciom (wnukom) w szkole drzewa genealogicznego do narysowania lub wpisywanie do książeczek kombatanckich słowa „getto”.

Wtórna trauma

Tak psycholodzy nazywają uczucie, którego doświadcza każde dziecko kiedy jest karcone za coś co i tak było dla niego nieprzyjemnym przeżyciem. Wtórną traumę przeżywamy, gdy spotyka nas brak zrozumienia po ciężkich przeżyciach, a więc wtedy kiedy szczególnie potrzebujemy wyrozumiałości i empatii. Przeżycie wtórnej traumy powoduje poczucie osamotnienia, opuszczenia. To doświadczenie w skrajnej wersji stało się udziałem byłych więźniów obozów koncentracyjnych i zagłady. W pewnym stopniu dotyczy tez „dzieci Holocaustu”, które po wojnie spotykały się z niechęcią do Żydów, pogardą, kwestionowaniem ich cierpienia. Każdy przejaw antysemityzmu aktualizuje traumę wojenną.

Wyparty gniew

Przez wiele lat po wojnie nie było w Polsce miejsca na publiczny sprzeciw wobec antysemickich wystąpień. Gniew trzeba było tłumić w sobie, co nie sprzyjało wyciszeniu traumy wojennej, która tkwiła w Ocalonych. Obecnie możliwości wyrażania gniewu w odpowiedzi na antysemityzm jest w Polsce coraz więcej, choć są one jeszcze niewystarczające.

Poczucie winy

Wielu Ocalonych ma poczucie, że żyją choć nie powinni żyć i nie wiadomo dlaczego akurat im (za jakie zasługi) dane jest żyć, gdy tylu innych zginęło.

Mają także poczucie winy, ponieważ, nie chcąc naruszać swojej powojennej stabilizacji, nie starali się odnaleźć bliskich, dowiedzieć się jaki był ich los.

W przypadku niektórych wraca irracjonalny żal do rodziców, którzy porzucili ich w czasie wojny (często po to, by ich ratować).


Po referacie Łukasza Biedki, Krzysztof Szwajca poświęcił swoje wystąpienie zjawisku transgeneracyjnego przekazania traumy Holocaustu i tożsamości „drugiego pokolenia”.

Niektórzy z ocalałych przyjeżdżali na warsztaty razem ze swoimi dziećmi. Jednym z częstszych problemów w ich życiu powojennym były trudności w nawiązaniu dobrych relacji z dziećmi. W ten sposób odkryto tzw. „drugie pokolenie” i w 1998 r. utworzona została dla niego grupa terapeutyczna.

„Drugie pokolenie” jest czasem nazywane „niemym” pokoleniem, niezdolnym do „wyartykułowania” swojego losu, o słabej tożsamości, w przeciwieństwie do rodziców – Ocalałych z Holocaustu i trzeciego pokolenia młodych polskich Żydów. Można mieć wątpliwości czy „drugie pokolenie” powinno być rozpatrywane w kategorii pokolenia – tym co łączyć ma tę grupę ludzi jest trauma Holocaustu, ale nie jest to przecież wspólne im doświadczenie, bo Zagłady nie przeżyli. Zygmunt Bauman napisał w 99 r. na łamach Midrasza, że dzieci Ocalałych zapożyczają tożsamość rodziców i przejmują ich traumę. Dla wielu z „drugiego pokolenia” Holocaust był „atrakcyjny”, stanowił kryterium ich pochodzenia, identyfikacji.

Krzysztof Szwajca podkreślał nieadekwatność języka psychiatrycznego do opisu fenomenu „drugiego pokolenia”. „Możemy wskazać twoje strefy erogenne, ale co z dybukiem?” – cytował krążące powiedzenia na ten temat.

Jacy są przeciętni przedstawiciele „drugiego pokolenia” w Polsce?

Pochodzą z rodzin mieszanych i zasymilowanych, najczęściej to matka jest Żydówką, która przeżyła Holocaust. Mają obecnie ponad 40 lat, 80% ma wyższe wykształcenie. Ich pozycja zawodowa niekoniecznie jest adekwatna do wykształcenia. Wielu ma nieustabilizowane życie osobiste: 1/3 to rozwodnicy, 1/3 – samotni. Mają tylko jedno dziecko lub wcale. Emocjonalnie są często niezdolni do bliskich relacji z innymi, choć w kontaktach towarzyskich radzą sobie bardzo dobrze.

Najczęściej „drugie pokolenie” miało wyjściowo tożsamość polską, wychowanie chrześcijańskie. W większości rodzin obowiązywał, opisany wcześniej model całkowitego milczenia i przerwania przekazu wartości (tożsamości żydowskiej, ciągłości religijnej, itp.). W rodzinach poranionych przez wojnę panowała napięta atmosfera i niejasne układy między domownikami, którzy albo nie byli ze sobą mocno związani emocjonalnie albo wręcz przeciwnie - łączyła ich silna więź, byli „zawieszeni jedni na drugich”. „Dzieci Holocaustu” miały wobec „drugiego pokolenia” wysokie wymagania, jednocześnie były nadopiekuńcze, chcąc w ten sposób zrekompensować swoje utracone dzieciństwo.

Ocaleni przeżyli głęboka traumę, ale mogli ją „przepracować”, pokonać i dobrze radzić sobie w życiu. „Drugie pokolenie”, od początku żyjące w cieniu tej traumy nie miało takiej szansy. Dla niektórych jedynym rozwiązaniem było całkowite odcięcie się od swoich żydowskich korzeni, a nawet od rodziny. Inni poszli w drugą stronę, odnajdując się w swojej żydowskiej tożsamości. Zdarza się, że w tej samej rodzinie jedno dziecko jest nośnikiem pamięci, a drugie – zapomnienia. Taka sytuacja jest efektem dwóch sprzecznych komunikatów, które dzieci dostawały od rodziców.

Częstym wyborem „drugiego pokolenia” jest bycie pomiędzy polskością a żydowskością. To trzecia droga złożona z pamięci, wartości zaczerpniętych z różnych kultur i tradycji. Uformowana w ten sposób tożsamość często odznacza się szczególną wrażliwością i niejednorodnością, godzi w sobie ambiwalentne postawy, często się nad sobą zamyśla i nie wybiera dróg na skróty, według gotowych schematów. To też nie jest zły sposób szukania swojego miejsca na świecie.

Pomimo osiągniętej w ten sposób stabilizacji, nad „drugim pokoleniem” ciąży „klątwa”, którą dobrze oddają słowa Franza Kafki: „Nie jesteś z zamku, nie jesteś ze wsi, jesteś nikim.”

„Drugie pokolenie” nazywane jest „klęską Ocalonych”, którzy przeżyli piekło i to piekło przekazali swoim dzieciom.

- Można powiedzieć, ze jest to pośmiertny triumf Hitlera, bo nawet ci, którzy przeżyli, noszą Holocaust w sobie i przekazują go dalej. – mówił Krzysztof Szwajca.

 

Zuzanna Schnepf


Copyright © tekst i zdjęcia  Centrum Badań nad Zagładą Żydów IFiS PAN [jeżeli nie zaznaczono inaczej]
www.holocaustresearch.pl